Autor |
marianmanieck
Dołączył: 24 Paź 2006
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kaczki 3miasto
Śro 0:20, 15 Lis 2006
|
|
Wiadomość |
List do przyjaciela >> werterianizm
|
|
|
Piszę do Ciebie, ponieważ chcę opowiedzieć Ci o ważnym wydarzeniu w moim życiu. Wiem, że zawsze mogę liczyć na Twoją dyskrecję, wyrozumiałość, a także radę w każdej sytuacji. Jestem Ci za to niezmiernie wdzięczny i zawsze o Tobie pamiętam. Nikomu jeszcze nie opowiadałem o tym, co działo się ze mną przez ostatnie tygodnie. Jesteś, więc pierwszą osobą, z którą chciałem podzielić się poniższymi informacjami. Ten fakt zdecydował o tym, że zabrałem się do pisania z jeszcze większą determinacją.
Mój list będzie się składał z kilku fragmentów podanych na bieżąco po każdym wydarzeniu. Pokrótce jednak opowiem Ci, co będzie jego tematem. Pragnę zwierzyć Ci się z ważnego uczucia, które zrodziło się we mnie jeszcze nie tak dawno. Nie wiem, czy jest to miłość czy zauroczenie, ale jest ono tak silne, iż nie potrafię logicznie myśleć, jestem ciągle roztargniony. Sam zapewne zauważyłeś elastyczność mojej wypowiedzi, dzieje się tak, dlatego, że nie potrafię sobie poradzić z okazaniem mojego uczucia wybranej osobie. Obawiam się, że gdy tego nie uczynię, będę długo cierpiał i nie wybaczę sobie tego do końca życia. Na pewno chcesz wiedzieć, w jaki sposób spotkałem tę dziewczynę, w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Otóż, pewnego niedzielnego popołudnia siedziałem sam na ławce w parku, długo myślałem między innymi o tym, że dawno się nie widzieliśmy, że brakuje mi kogoś takiego jak Ty, z kim mógłbym szczerze porozmawiać, tak jak to bywało dawniej.
Siedziałem, więc zamyślony, obserwowałem pływające łabędzie w pierwszym momencie zwróciłem uwagę na zbliżającą się sylwetkę pięknej dziewczyny. Podeszła w moim kierunku. Byłem ciekaw, co stanie się dalej. Dziewczyna przechodząc obok ławki, na której siedziałem spojrzała na mnie, a ja na nią, potem minęła mnie i usiadła niedaleko na następnej wolnej ławce. Wyjęła z torebki książkę, którą potem długo czytała.
Przez ten czas zastanawiałem się, co czyta chciałem do niej podejść i zapytać. Pomyślałem jednak, że nie wypada, że może sobie o mnie źle pomyśleć. Nie odważyłem się, więc na ów krok. Pozostałem na swojej ławce, a ona czytała książkę. Kątem oka zerkałem w jej stronę, czasami nawet śmiało patrzyłem, ponieważ ona nie podnosiła głowy znad książki, odgarniała jedynie ciemne włosy, które spadały jej na twarz przeszkadzając pewnie w lekturze.
Wiem, że przychodzi tu, co niedziele, zawsze sama i zawsze przynosi sobie coś do czytania.
Gdybyś był tam ze mną, na pewno namawiałbyś mnie, by podejść do niej. Boję się jednak, że może mnie zlekceważyć lub przestanie przychodzić do parku. Nie wybaczyłbym sobie takiej nieostrożności. Jest przecież początek lata, wierzę w to, że będę tu mógł przychodzić jeszcze wiele razy i patrzeć na tę piękną dziewczynę. Z drugiej jednak strony obawiam się, że może ona dostrzec mój natrętny wzrok i spłoszyć się jak przestraszony ptak.
Tydzień później...
Dziś znowu byłem w parku. Widzieliśmy się ponownie. Dziewczyna mijając moją ławkę spojrzała na mnie znacząco, a ja oniemiały z wrażenia bałem się patrzeć w jej stronę, by nie zdradzić swojego zainteresowania jej osobą. Ona natomiast usiadła, gdzie zwykle i znowu czytała, kilka razy jednak odkładała książkę na bok i podobnie jak ja obserwowała łabędzie. Siedziała sama, a we mnie rosła pokusa, by do niej podejść i zacząć jakąś rozmowę. Stchórzyłem jednak, obiecałem sobie, że następnym razem będzie inaczej, że muszę się jeszcze przygotować choćby do rozmowy, żeby się nie skompromitować w jej oczach. To by była dla mnie ogromna porażka.
Kolejna niedziela...
Nie wierzysz, co dziś się stało! Dziewczyna, którą co tydzień widuję w parku, dziś nie przyszła. Czekałem na nią do wieczora. Nie zjawiła się. Zastanawiałem się, dlaczego tak się stało. Może zauważyła, że ją obserwuje albo gdzieś wyjechała. Pomyślałem też, że mogę jej już nigdy nie ujrzeć. Na tę smutną myśl łza zakręciła mi się w oku i nawet nie zdążyliśmy się poznać.
Gdy zjawiłem się w domu, przesiedziałem sam w pokoju cały wieczór. Pomyślałem o niej, przypomniałem sobie wszystkie „spotkania”. Miałem ochotę płakać jak dziecko, obawiałem się jednak, że ktoś z domowników niespodziewanie zajrzy do mojego pokoju. Nie maiłem ochoty z nikim rozmawiać, a jeszcze bardziej tłumaczyć swojego zachowania.
Gdybyś był w Siedlcach na pewno przyszedłbym do Ciebie po poradę. Przegadalibyśmy cały wieczór tak, jak to bywało dawniej.
Następna niedziela...
Cały tydzień myślałem o nieudanym spotkaniu, żałowałem, że nie odważyłem się wcześniej, by do niej podejść i zamienić kilka słów. Chodziłem, więc zamyślony, smutny i trochę roztargniony. Pytano się mnie czy dobrze się czuje, czy nic mi nie dolega. Ja kręciłem głową przecząco i odchodziłem w milczeniu. Nikt nie odgadł powodu mojego roztargnienia. Brakowało mi wtedy przyjaciela takiego jak Ty. Żałuję, że nie mogę Ci o tym osobiście powiedzieć.
Ciekaw pewnie jesteś, co działo się dalej? Znowu przyszła niedziela, za oknem była piękna pogoda. Ja natomiast nie cieszyłem się z tego powodu i nie zamierzałem nigdzie wychodzić. Coś jednak podkusiło mnie, by pójść ostatni raz w tamto miejsce, a potem już nigdy go nie odwiedzić, by nie rozdrapywać rany w sercu.
Szedłem, więc niepewnym krokiem, rozglądałem się po parku. Obserwowałem roześmiane dzieci, pary wolno przechadzające się zielonymi alejkami. Zazdrościłem im, że są szczęśliwi i jeszcze bardziej posmutniałem. Miałem ochotę wrócić się do domu. Czułem wciskającą się do oka łezkę, gdy w pewnej chwili zauważyłem znajomą sylwetkę.
Była to „moja dziewczyna”. Siedziała na ławce. Nie miała dziś książki. Zbliżałem się pomału w jej stronę, by pewnie usiąść na którejś ławce. Czułem jak coraz mocniej bije moje serce. Zauważyłem, że zwróciła wzrok w moim kierunku. Spojrzałem na nią nieśmiało, a ona uśmiechnęła się życzliwie, co dodało mi odwagi, by do niej w końcu podejść.
Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. W ostatniej chwili postanowiłem zapytać, dlaczego przyszła dziś bez książki. Ona zaś odpowiedziała mi z uśmiechem na twarzy, że nigdy jej tak naprawdę nie czytała, ponieważ wiedziała, że na nią patrzę. Chwilę potem trwało krótkie milczenie, po którym znowu się odezwała i wyznała mi, że wie, iż byłem tutaj tydzień temu, że spędziłem tu całe popołudnie. W tym momencie zaskoczyła mnie zupełnie.
Byłem już pewny, że przyszła dziś, by spotkać się ze mną. Nie tracąc czasu poprosiłem ją, byśmy spędzili wspólne popołudnie. Ona znowu uśmiechnęła się, przypomniała, że nie znamy jeszcze swoich imion. Przedstawiliśmy się sobie, a potem długo rozmawialiśmy, spacerowaliśmy po parku i obserwowaliśmy białe łabędzie.
Wiem Drogi Przyjacielu, że cieszysz się moim szczęściem. Chciałbym Cię wkrótce zobaczyć, by więcej opowiedzieć o Madzi lub przedstawić Ci ją osobiście,
Teraz już kończę mój list. Czekam z niecierpliwością na Twoją odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|